Wcześniej, niż wymagała tego umowa, niemiecka firma Stadtwerke z Lipska wpłaciła pierwszą ratę za udziały Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Miasto jednego dnia dostało prawie 45 mln zł, drugiego je wydało.
Zgodnie z umową sprzedaży 75 proc. udziałów GPEC niemiecka firma komunalna Stadtwerke Leipzig miała zapłacić pierwszą ratę do wczoraj, tj. do 27 czerwca. Decyzję o sprzedaży GPEC podjęli na majowej sesji radni. W zeszły piątek prezydent Gdańska Paweł Adamowicz podpisał umowę, w której zastrzeżono termin wpłaty pierwszej raty. Druga rata, czyli 138 mln zł, wpłynie na konto miasta po uzyskaniu przez kupującego wymaganej zgody Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie wiadomo, czy uda się ją uzyskać w tym roku - procedura może trwać nawet dziewięć miesięcy.
Pieniądze ze sprzedaży udziałów GPEC to ratunek dla budżetu miasta. Gdyby sprzedaż się nie powiodła, w tym roku w Gdańsku nie zaczęłyby się żadne nowe inwestycje, byłyby też kłopoty z płatnościami za dotychczasowe.
- Już we wtorek 24 czerwca mieliśmy na koncie 45 mln 920 tysięcy 700 złotych - potwierdziła "Gazecie Wyborczej" Teresa Blacharska, dyrektor wydziału finansowego UM Gdańska.
O przeznaczeniu pieniędzy nie chciała rozmawiać.
Jeszcze przed wpłynięciem pieniędzy "Gazeta" pytała skarbnika miasta Włodzimierza Pietrzaka, co zrobi z tak dużą kwotą? - Wpłacimy na konto, by jeszcze zarobić. Już dzwonią do mnie przedstawiciele banków z ofertami oprocentowania - mówił Pietrzak.
Wczoraj skarbnik był w delegacji i jego telefon milczał.
Okazuje się jednak, że pieniędzy za pierwszą ratę sprzedaży GPEC już nie ma. Miasto spłaciło m.in. odsetki od obligacji wyemitowanych jeszcze za prezydentury Tomasza Posadzkiego w latach 1990-94.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Grażyna Borkowska) 2003-06-30 |