Marek R. został oskarżony o napaść na listonosza. Świadek napadu nie jest do końca pewien, czy widział Marka R., a rodzina podejrzanego otrzymuje dziwne telefony
Do napadu doszło w czerwcu 2002 roku. Nieznany mężczyzna zaatakował listonosza na klatce schodowej - uderzył go w twarz, użył paralizatora. Bandyta zabrał 15 tys. zł. Przestępcę widziało dwóch mężczyzn, którzy przechodzili obok bloku przy ulicy Chałubińskiego.
Świadek poznaje, ale nie całkiem
Początkowo śledztwo toczyło się opornie. Policja typowała podejrzanych, ale tropy okazywały się fałszywe. We wrześniu sprawę umorzono z uwagi na niewykrycie bandyty. Przełom nastąpił w listopadzie - funkcjonariusze sekcji kryminalnej Komendy Miejskiej Policji wytypowali 25-letniego Marka R. i zatrzymali go.
Podczas wczorajszej rozprawy sąd próbował ustalić, jak doszło do wytypowania sprawcy, ale przesłuchiwani funkcjonariusze nie potrafili tego wyjaśnić. Jest to o tyle istotne, że krótko przed zatrzymaniem Marka R. jego brat pokłócił się z funkcjonariuszem pionu kryminalnego w serwisie sprzętu samochodowego. Niespełna dwa tygodnie później policjanci wpadli do mieszkania państwa R. Wypadki potoczyły się błyskawicznie - świadek rozpoznał Marka R. jako tego, który napadł na listonosza. Na podstawie zeznań tego świadka prokurator oskarżył 25-latka o rozbój. Trzeba dodać, że przed sądem mężczyzna nie był już stuprocentowo pewny, czy Marek R. dokonał napadu.
Telefon zadzwonił trzy razy
Dziwne rzeczy zaczęły dziać się pod koniec ubiegłego tygodnia. W czwartek matka aresztowanego odebrała trzy tajemnicze telefony. - Ktoś powiedział, żebyśmy nic nie robili w tej sprawie, bo i tak chłopak dostanie osiem lat - opowiada Ewa R. - To był głęboki męski głos, jakby spod ziemi. Po chwili telefon znowu zadzwonił. Tym razem nikt się nie odezwał. Za trzecim razem ten sam męski głos spytał tylko, czy zrozumieliśmy?
Ustaliliśmy, że do mieszkania państwa R. ktoś dzwonił z telefonu prywatnego. Telekomunikacja Polska SA zasłania się tajemnicą i nie chce podać nazwiska. Dopiero po decyzji prokuratora będzie możliwe wyjaśnienie, kto dzwonił do państwa R. Ci zdecydowali się powiadomić o sprawie organa ścigania.
Wczoraj przed sądem byli przesłuchiwani funkcjonariusze pionu kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Miał też zeznawać policjant, z którym doszło do utarczki w serwisie samochodowym. Jednak nie stawił się na rozprawie, bo jest na urlopie.
Zobacz także:
Zatrzymano bandytę (2002-11-29)
Źródło: Gazeta Wyborcza (Krzysztof Wójcik) 2003-07-15 |