Kolejnych 20 milionów zł kredytu zaciągnie gmina Gdańsk jeszcze w tym roku. Takie informacje przekazał "Dziennikowi Bałtyckiem" jeden z gdańskich urzędników.

Stanie się to prawdopodobnie jeszcze w listopadzie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na początku roku włodarze chełpili się, iż rok 2003 będzie dla Gdańska obfity. Zamiast dziury budżetowej, miała być 40-milionowa nadwyżka. A zamiast zaciągania zobowiązań, ich spłata. Tyle że gdańscy włodarze pomylili się w rachunkach. Spodziewali się bowiem w br. wpływów ze sprzedaży Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Do miejskiej kieszeni miało popłynąć z tego tytułu prawie 184 mln zł. 40 milionów Stadtwerke Leipzig wpłacił siedem dni po podpisaniu umowy sprzedaży z gminą. Resztę przekaże, gdy na uprawomocnienie transakcji zgodę wyrażą MSWiA oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Obie te instytucje dotąd decyzji nie wydały. I wciąż nie wiadomo, kiedy to zrobią.

- Gdańsk musi więc dopasować swoje plany wydatków i dochodów do realiów - tłumaczył Włodzimierz Pietrzak, miejski skarbnik.

Rada Miasta na wniosek prezydenta Pawła Adamowicza, po burzliwej debacie, znowelizowała w lipcu budżet. Podstawowe założenia nowelizacji to ograniczenie wydatków i odroczenie płatności na niektóre inwestycje. Pojawiła się również groźba zaciągnięcia kredytu. Tyle że rządzący mieli wówczas nadzieję, że jakoś z budżetem sobie poradzą.

- Kredyt to zabezpieczenie miejskich finansów - motywował Pietrzak. - Może się jednak okazać niepotrzebny. Nie udało się. A nadzieja na załatanie budżetu własnym sumptem okazała się płonna. - Z pustego i Salomon nie naleje - komentują sprawę radni koalicji rządzącej.

Trzeba więc pożyczyć pieniądze. Na koniec października niedobór w miejskiej kasie wyniesie 15 mln zł. Na wszelki wypadek postanowiono zaciągnąć zobowiązania w wysokości 20 mln zł. Tym samym znów zwiększy się próg zadłużenia miasta (to stosunek wydatków gminy do jej dochodów). Aktualnie wynosi on 53 procent. Po uzyskaniu środków z kredytu osiągnie pułap około 55 procent. Znów poczynimy więc krok do niebezpiecznej granicy przekroczenia ustawowo dopuszczalnego progu 60 procent. Fiasko Gdańsk poniesie też na polu spłaty zadłużenia. Na początku roku szacowano, że z 508 mln spadnie ono do 463 mln zł. Siłą rzeczy będzie jednak o 20 mln wyższe.