Policyjne daewoo nubira ma trzy lata i jak mówią policjanci średnio nadaje się do swojej pracy. Idealny byłby volkswagen, jednak do pościgów za szalejącymi kierowcami póki co wystarczyć musi koreańczyk. Ma dwulitrowy silnik i 135 koni mechanicznych pod maską. Obok lusterka na przedniej szybie zamontowana jest niewielka kamera. Na dziennikowy Patrol po trójmiejskiej obwodnicy wyruszamy z dwoma starszymi sierżantami z gdańskiej drogówki - Cezarym Nowakowskim i Dariuszem Pawłowskim.
Pierwszego kierowcę łamiącego przepisy łapiemy tuż po wyjeździe z siedziby Komendy Miejskiej Policji przy ul. Kurkowej. Peugeot z młodym kierowcą zajeżdża nam drogę i próbuje skręcić w prawo z niewłaściwego pasa ruchu. Do tego samochód nie ma z przodu tablicy rejestracyjnej. 100 zł mandatu. - Może pan opuścić tę kwotę? - pyta młody kierowca. - Leki wożę do aresztu - mówi takim tonem, jakby ta funkcja upoważniała go do łamania wszystkich przepisów. Gdy dowiaduje się, że na zmniejszenie mandatu nie ma szans zaczyna pyskować. - Przecież wasza siła jest nie do przebicia - kończy tyradę i obrażony idzie do samochodu. - Cwaniaczek - komentują jego zachowanie policjanci. - Zresztą go pamiętamy. Kiedyś wpadł nam w ręce na Oruni.
Kilka minut po godzinie 14. Na samym końcu ul. Armii Krajowej dopuszczalną prędkość o 35 kilometrów przekracza toyota. Za chwilę w policyjnym radiowozie tłumaczy się pani Ania. Mandat nie robi na niej specjalnego wrażenia. - Z reguły nie dyskutuję z policjantami, tylko otwieram bagażnik - opowiada sympatyczna pani Ania, przedstawiciel handlowy. - To, co wożę i sprzedaję wystarcza, by się wykupić. Pani Ania przyznaje też, że za przekraczanie prędkości jest łapana, co najmniej raz w miesiącu. - Taką mam pracę, że muszę się spieszyć.
- Skoro nie wie pan, jak szybko jeździ, to jest pan po prostu niebezpieczny - tak policjanci kończą rozmowę z panem Stanisławem, przedsiębiorcą i kierowcą nowego mercedesa. Zatrzymali go, gdy wideoradar wskazywał 160 km/h. Panu Stanisławowi, niestety, upiekło się. Wideoradar zawiódł i tym sposobem pirat oszczędził 300 zł i nie dostał ośmiu punktów karnych. - Zawsze szybko jeżdżę, mandaty płacę i nie dyskutuję - twierdzi pan Stanisław. - Ale policjantów szanuję, taką mają pracę.
- Inni jadą do domu, a ja jeszcze muszę do firmy zawieźć towar i odwiedzić hurtownię - opowiada zmęczonym głosem pan Krzysztof, przedstawiciel handlowy. Zgadza się z obiegową opinią, że przedstawiciele handlowi, to jedni z najgorszych kierowców - jeżdżą szybko i niebezpiecznie. Jego zdaniem taki styl jazdy wymusza jednak praca i jej mordercze tempo.
Pani Bożena z Pruszcza jest księgową. Obwodnicę przemierza swoim golfem codziennie od pięciu lat. Mandat, jak twierdzi, płaci po raz pierwszy (140 km/h - 200 zł i 4 punkty). Policjantów przekonuje na różne sposoby... Jak mówi, mąż będzie bardzo, ale to bardzo niezadowolony, jak się o wszystkim dowie.
Funkcjonariusze uśmiechają się szeroko, życzliwie i... nie przerywają wypisywania kwitków. Zawiedziona księgowa wolniutko rusza w dalszą drogę.
Jedzie najnowszym modelem mercedesa z indywidualną rejestracją. Policjanci decydują się go zatrzymać, gdy prędkościomierz zbliża się do 170 km/h. Z auta wysiada dobrze ubrany mężczyzna w średnim wieku. W ogóle nie zwraca uwagi na policjantów, cały czas rozmawia przez komórkę. Ten też ma szczęście. Także jego wyczynów wideoradar nie nagrał. Kierowca mercedesa oszczędza osiem punktów karnych. - Taki typ, to prawdziwy i rasowy przykład pirata - wściekają się policjanci, że mężczyźnie udało się uniknąć kary. - Lekceważy wszystkich i wszystko. Właśnie tacy, jak on, powinni być traktowani zawsze surowo i bezwzględnie.
W czasie drogi do Gdańska zatrzymujemy jeszcze kilku kierowców, którzy przekroczyli prędkość przynajmniej o 20 kilometrów. Wszyscy posłusznie przyjmują mandaty, żaden nie tłumaczy się i nie proponuje nic policjantom. Na Jasieniu widzimy, jak kierowca starego forda, rusza ze skrzyżowania jeszcze na czerwonym świetle. Kilkanaście minut później razem z tym mężczyzną wracamy do komendy. Miał 0,9 promila alkoholu we krwi. Pracuje dorywczo. Na utrzymaniu ma troje dzieci.
- Pijani kierowcy często wpadają właśnie na najprostszych wykroczeniach, ale wiadomo, że są najbardziej niebezpieczni - mówią funkcjonariusze. - Jedno piwo wypiłem rano, jedno piwo - kierowca cały czas się jąka, trzęsą mu się ręce. Z komisariatu wyjdzie bez prawa jazdy, którego nie zobaczy przez kilka lat. Stanie przed sądem. Ten może wymierzyć mu karę więzienia i wysoką grzywnę. Po zakończeniu wyroku taki kierowca jeszcze przez pięć lat będzie figurował, jako przestępca w Krajowym Rejestrze Skazanych.
Piracie płać
Co nam grozi za przekroczenie prędkości
- do 10 km/h - mandat 50 zł i 1 pkt karny
- 11-19 km/h 50-100 zł i 2 pkt
- 20-30 km/h 100-200 zł i 4 pkt
- 31-40 km/h 200-300 zł i 6 pkt
- 41-50 km/h 300-400 zł i 8 pkt
- 50 km/h i więcej 400-500 zł i 10 pkt
Ze zdjęciem po mandat
Jednym z najskuteczniejszych sposobów w walce z drogowymi piratami są fotorejestratory. Urządzenie samo mierzy prędkość i w razie przekroczenia jej dopuszczalnej wartości robi zdjęcie kierowcy. Fotorejestratory ustawione na skrzyżowaniach odnotowują także kierowców przejeżdżających na czerwonych światłach. W Gdańsku takie urządzenie zamontowano na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i al. Wojska Polskiego. Na fotorejestratory natkniemy się też na ul. Głębokiej w Gdańsku oraz na obwodnicy w Gdyni Demptowie i w Miłobądzu. Zdjęcie wykonane przez fotorejestrator, na którym widać twarz kierowcy i numer rejestracyjny samochodu, jest dowodem w sądzie.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Marcin Tymiński) 2004-03-14 |