Kupują wszystko: wanny, baterie, zlewy. Sprzedaż elementów wyposażenia łazienek wzrosła w ostatnich tygodniach nawet trzykrotnie.
Czasami zakupiony towar nie jest w ogóle ze sklepów odbierany. Leży w magazynie i czeka na zaplanowany za kilka miesięcy remont. Pierwszego maja zmienia się stawka podatku VAT między innymi na wyposażenie łazienek. Za dwa tygodnie zamiast 7 będzie wynosił 22 procent. Ceny najprawdopodobniej pójdą w górę nawet o 15 procent. Tak twierdzą handlowcy. Klienci chcąc zaoszczędzić, już od wielu tygodni zaopatrują się w baterie, wanny, muszle klozetowe i kabiny prysznicowe. Przypomina to "gorączkę cukrową", która w ostatnim czasie wybuchła w Polsce. Kupuje się wszystko co jest "na stanie".
- Chciałam kupić zwykłą, najprostszą wannę, ale w sklepie okazało się, że zwykłe zostały wykupione - opowiada Karolina Pluszak, gdańszczanka wykańczająca właśnie nowe mieszkanie. - W obawie przed podwyżką kupiłam więc najtańszą z tych, które zostały - okrągłą.
"Dziennik Bałtycki" sprawdził jak wygląda sytuacja "na froncie" dwa tygodnie przed godziną zero.
Nie minęła jeszcze swoista "gorączka cukrowa", gdy przyszła kolej na sklepy oferujące materiały budowlane i wykończeniowe. To, co się w nich ostatnio dzieje, śmiało można nazwać szaleństwem. Zwłaszcza w tych, które proponują atrakcyjne promocje. Sugestywne ostrzeżenia przed majowymi podwyżkami skłaniają do nagłych, nie zawsze zaplanowanych zakupów. Wszystko to za sprawą nadchodzących 1 maja br. zmian stawek podatku VAT na tzw. materiały wykończeniowe. Podatek wzrośnie z 7 do 22 procent.
Sprzedawcy zapowiadają, że ceny jeszcze podskoczą. Gorączka zakupów jest tym większa, im mniej dni pozostało do 1 maja. Zdaniem handlowców, liczba klientów w ciągu ostatnich tygodni wzrosła dwa, a niekiedy nawet trzykrotnie.
- Można powiedzieć, że popytem cieszy się praktycznie na wszystko - wyjaśnia sprzedawca z gdyńskiego salonu łazienek Orion. - Popularne stały się rzeczy drogie, bo to przy okazji ich zakupu różnica w cenie będzie bardziej widoczna. Ludzie kupują nawet inne modele niż pierwotnie planowali. Dlaczego? Bo są akurat "na stanie". Nikt nie chce niczego zamawiać, ponieważ na zamówiony towar trzeba czekać nawet 4 tygodnie, czyli do połowy maja. Wtedy obowiązywać będzie już wyższa stawka VAT.
Choć nikt o tym głośno nie mówi, ceny baterii, wanien, kabin prysznicowych, umywalek, muszli klozetowych itp. wzrastają już od kilku miesięcy. Średnio co 2 tygodnie producenci podnoszą ceny tłumacząc to wzrostem kursu euro. Z drugiej strony jasne jest, że wyczuli koniunkturę i korzystając z paniki wśród kupujących, próbują sprzedać jak najwięcej i jak najdrożej. Dużym popytem cieszą się więc baterie prysznicowe i umywalkowe. Co ciekawe, częściej niż do tej pory sprzedają się nawet droższe kabiny prysznicowe z hydromasażem. Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, duże markety z artykułami łazienkowymi, wykończeniowymi i budowlanymi przygotowały się specjalnie na ten okres już o wiele wcześniej i zakupiły większe partie towarów. Wynegocjowały dzięki temu niższe ceny u producentów, licząc na duży zysk. Jak widać, nie przeliczyły się.
W większości sklepów nikt nie narzeka na obroty. Niektórzy jednak liczyli na większe zainteresowanie swoimi towarami.
- Ruch w interesie jest, ale myślałem, że będzie lepiej. Zdarzają się klienci, którzy kupują baterie, wanny czy umywalki, ale proszą o ich przechowanie do czerwca lub lipca, bo akurat na ten okres planowali remont - mówi właściciel sklepu przy ul. Jesionowej w Gdańsku.
Również sklepy internetowe przypominają, że zostało już niewiele czasu do podwyżek. Kolorowe banery i animacje namawiają do pośpiechu. - Odnotowujemy kilkukrotny wzrost zainteresowania produktami oferowanymi przez nasz sklep. To dla nas gorący okres. Podobne oblężenie przechodzą księgarnie internetowe przed Bożym Narodzeniem - przyznaje Piotr Gołębiowski, członek zarządu jednego ze sklepów internetowych. Czy ten złoty czas prosperity potrwa długo? Czy warto w obawie przed przyszłością zapożyczać się i kupować, kupować, kupować?
Ekonomiści już teraz przestrzegają: sytuacja taka nie jest korzystna ani dla kupujących, ani dla sprzedających. Ci ostatni po chwilowej hossie powinni liczyć się ze znacznym spadkiem obrotów. Na unormowanie sytuacji trzeba poczekać kilka miesięcy. Chyba że znów na wieść o kolejnych podwyżkach tłumnie ruszymy do sklepów i będziemy kupować wszystko, bo "ma podrożeć"...
Źródło: Dziennik Bałtycki (M. Pawlikowski D. Gołębiowska) 2004-04-16 |