Zwyrodnialec rozkopał grób i odciął głowę nieboszczykowi na cmentarzu na Łostowicach. Rodzina dowiedziała się o tym przypadkiem, gdy zobaczyła zabetonowany grób. Dyrekcja twierdzi, że to standardowa procedura.
O sprawie opowiedziała Gazecie Wyborczej nam Krystyna Konarska. Drzewka zasadzone wokół grobu matki w tajemniczych okolicznościach zniknęły pewnej nocy z cmentarza. - Jak to zobaczyłam, prawie się rozpłakałam - mówi Konarska.
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. 26. kwietnia nieznani sprawcy doszczętnie zniszczyli pomnik na grobie jej matki. Dzień później kierowniczka cmentarza na Łostowicach Stanisława Banit zadzwoniła do Konarskiej informując o zdarzeniu i uspokajając słowami: "Niech się Pani nie martwi, ciało jest OK."
Konarska postanowiła naprawić nagrobek, ale znalezienie odpowiedniego kamieniarza zajęło trochę czasu. 20 maja cmentarz odwiedził jej brat i zauważył, że na grobie jest już nowa betonowa wylewka. Zadzwonił do siostry, żeby dowiedzieć się, czy ktoś rozpoczął naprawę. Okazało się, że nie.
Konarscy postanowili wyjaśnić tę sprawę u kierowniczki cmentarza. Stanisława Banit poinformowała brata Konarskiej, że w nocy z soboty na niedzielę (czyli cztery dni wcześniej!) ktoś wykopał ciało z grobu i odciął głowę. O sprawie powiadomiła policję, rodziny nie. Czy dyrekcja cmentarza chciała zatuszować fakt zbezczeszczenia zwłok? - Ja nie mogę udzielać informacji. Proszę się skontaktować z moimi zwierzchnikami - mówi Banit.
Zadzwoniliśmy do firmy Zieleń, która zarządza cmentarzem na gdańskich Łostowicach. Tam rozmawialiśmy z Barbarą Pastwa-Bałamączek, kierownik działu usług pogrzebowych. - Zarzut o tuszowanie sprawy jest absurdalny. Z tego, co wiem, to rodzina nie życzyła sobie żadnego rozgłosu w tej sprawie - mówi kobieta. - Co do sprawy zniszczenia grobu państwa Konarskich, powiadomiliśmy o tym policję. Na miejscu dokonano oględzin, policja sporządziła dokumentację. Potem musimy zabezpieczyć grób, stąd pojawiła się betonowa wylewka. To normalna procedura, chociażby ze względów bezpieczeństwa. Robimy tak, by np. ktoś nie wpadł do jamy grobu.
Kierowniczka jest pewna, że rodzina musiała zostać powiadomiona o zniszczeniu grobu.
Innego zdania jest policja: - Zawiadomienie o przestępstwie przekazał nam pracownik cmentarza, którego kierownictwo ma obowiązek powiadomić rodzinę - mówi jeden z policjantów prowadzących sprawę. - My nawet nie wiedzieliśmy, kto jest dysponentem grobowca.
Rodzina Konarskich liczy, że policji uda się znaleźć winnych. Pani Krystyna jest nadal wstrząśnięta tym, co się stało. - Policja zebrała odciski palców, zrobiła zdjęcia ciała, ale nie chciałam ich oglądać, bo do tej pory jestem na lekach - mówi Konarska łamiącym się głosem. - Nie mogę spać. Jak tylko zamknę oczy, widzę ciało mamy bez głowy... Największemu wrogowi nie życzę takiego widoku.
* Imię i nazwisko zostały zmienione
Źródło: Gazeta Wyborcza (P. Piotrowski, M. Sielski) 2004-06-07 |