100-kilowa bomba lotnicza, trzy pociski do granatnika przeciwpancernego i kilka zapalników. To wczorajsze znaleziska robotników pracujących przy budowie osiedla mieszkaniowego w rejonie ulicy Wawelskiej na gdańskiej Oruni Górnej.
Saperzy mówią, że może być to tylko czubek góry lodowej. Robotnicy natrafili na niewybuchy przez przypadek. Znaleźli je bowiem w ziemi przerzuconej wcześniej przez jedną z koparek. Spod piasku wyłoniły się najpierw trzy kilkudziesięcio centymetrowe pociski do rosyjskiego granatnika z lat 60 tych. Po chwili znaleziono także dużo większy niewybuch - 100 kilogramową bombę lotniczą z uszkodzonym zapalnikiem.
- Niewybuch w takim stanie jest dużo groźniejszy od fabrycznie nowego pocisku - mówi Piotr Bik, właściciel firmy "Explosive", która zajmuje się identyfikowaniem i usuwaniem materiałów wybuchowych na Pomorzu. - Na terenie, na którym prowadzone są obecnie prace budowlane przed laty była wojskowa strzelnica. Ziemia może kryć jeszcze dużo więcej podobnych niespodzianek. W ciągu ostatnich 10 dni jesteśmy już tu bodajże po raz piąty - dodaje Bik.
Jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie teren dawnej strzelnicy wojskowej został sprzedany developerskiej firmie "Górski" bez uprzedniego jego sprawdzenia właśnie pod kątem niewypałów. Zdaniem jednej z osób zajmujących się wykrywaniem i usuwaniem ładunków wybuchowych takie "przeoczenie" to skandal.
- Wiedząc jaka jest przeszłość tego terenu, trzeba było najpierw go sprawdzić do głębokości, do jakiej mają być prowadzone prace budowlane - wyjaśnia nasz informator.
Według nieoficjalnych informacji zarząd firmy "Górski" ma dziś podjąć decyzję, czy wstrzymać czasowo prace w rejonie ulicy Wawelskiej i rozpocząć przeszukania tego terenu.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Maciej Pawlikowski) 2006-10-13 |